To będzie mój wielki blog

Kubuś Puchatek

Jak to się zaczęło? Nikt nie wiedział. Z początku była to zwykła leśna gadanina: szelest wiatru w drzewach, pianie koguta, wesołe szemranie strumyków. Potem pojawiła się Pogłoska: Krzyś wrócił! Sowa powiedziała, że wie od Królika, Królik powiedział, że wie od Prosiaczka, Prosiaczek powiedział, że skądśtam wie, a Kangurzyca powiedziała, że trzeba by zapytać Kubusia Puchatka. W tak słoneczny poranek wydało się to Bardzo Dobrym Pomysłem, więc Prosiaczek popędził do Kubusia i zastał go przy liczeniu garnczków miodu. - To nie do wiary - stwierdził Puchatek. - Co nie do wiary? Kubuś podrapał się łapą po nosku. - Wolałbym, żeby stały spokojnie. A one się wiercą, kiedy myślą, że nie patrzę. Jeszcze przed chwilą było ich jedenaście, a teraz jest tylko dziesięć. To nie do wiary, prawda, Prosiaczku? - Nie do wiary, ale do pary - powiedział Prosiaczek. - Jeśli jest dziesięć, ma się rozumieć. A jeśli nie, to nie. Kiedy Prosiaczek usłyszał własne słowa, pomyślał, że nie było to całkiem to, o co mu chodziło, ale Puchatek już zajął się liczeniem i znowu przestawiał garnczki z jednego końca stołu na drugi i z powrotem. - A niech to! - powiedział Puchatek. - Krzyś by mi pomógł, gdyby tu był. Znał się na liczeniu. Zawsze wychodziło mu tak samo i za pierwszym, i za drugim razem. A przecież na tym właśnie polega znanie się na liczeniu. - Ale Puchatku... - zaczął Prosiaczek, a czubek nosa lekko mu spąsowiał z podekscytowania. - Z drugiej strony, niełatwo jest liczyć rzeczy, które nie chcą stać spokojnie w jednym miejscu. Jak płatki śniegu czy gwiazdy. - Ale Puchatku... - Nos Prosiaczka zrobił się już całkiem czerwony. - Ułożyłem o tym mruczankę. Czy chciałbyś jej posłuchać, Prosiaczku? Prosiaczek już miał powiedzieć, że mruczanki to coś wspaniałego, a mruczanki Puchatka są najwspanialsze, ale ważniejsze są Pogłoski, gdy nagle pomyślał, że to bardzo miłe uczucie, jak ma się do Przekazania jakąś Bardzo Ciekawą Wiadomość, a potem przypomniał sobie mruczankę, którą Puchatek ułożył o nim, o Prosiaczku. Miała osiem zwrotek, czyli więcej niż wszystkie inne od początku świata, i każda zwrotka była o nim, więc Prosiaczek zawołał: - Och, tak, Puchatku, proszę! - na co Kubuś nieco się rozpromienił, bo to miło, jak mruczanka się uda, bardzo miło, jeśli zrymuje się aż siedem zwrotek, ale mruczanka jest Prawdziwą Mruczanką dopiero wtedy, kiedy ktoś ją usłyszy. No i choć miód zawsze dobrze smakuje, to zaraz po mruczance staje się po prostu wyborny. Oto mruczanka, którą Puchatek wymruczał Prosiaczkowi w dniu, który zaczął się jak wszystkie inne dni, a potem stał się dniem bardzo szczególnym.

Pan samochodzik

Zbudowano ten dwór w 1821 roku, w stylu, który nazywa się klasycystycznym. Historyk sztuki zrobiłby następujący opis: dwór jest murowany, położony w głębi dużego parku w stylu angielskim. Park bardzo zaniedbany. Budynek piętrowy, postawiony na planie prostokąta z półkolistym ryzalitem od ogrodu. Układ wnętrza dwutraktowy, na osi sień i owalny salon. Na zewnątrz kondygnacje są oddzielone gzymsem kordonowym, pod okapem znajduje się gzyms na kroksztynach. Na osi fasady widać joński portyk kolumnowy, zwieńczony trójkątnym szczytem. Dach czterospadowy. Pod trzema środkowymi oknami pierwszego piętra biegnie malowany fryz przedstawiający gryfy z wazami i datą: 1821. W klatce schodowej kolumnada z romantycznym pejzażem, na suficie piętra putti w chmurach. W salonie owalnym plafon z Cererą w ramie z rocaille’ami. W pokoju przylegającym do salonu malowane supraporty z wazami i kwiatami, owocami i liśćmi akantu. Na piętrze w bibliotece owalny plafon, przedstawiający Zeusa na Olimpie, w ramie o dekoracji pompejańskiej. Większość pomieszczeń ma dębową boazerię, biblioteka i sala balowa całe są wyłożone dębowym drewnem. Lecz nam potrzebny będzie inny opis.

Pod portykiem z jońskimi kolumnami wchodziło się do wielkiej, mrocznej sieni, z ogromną latarnią żelazną zawieszoną na ciężkim łańcuchu. W sieni znajdował się czarny stół i dwie długie ławy. Po lewej ręce, w pobliżu frontowego wejścia wąski korytarzyk prowadził do kuchni, po drodze mijało się troje drzwi wiodących do pokojów: zielonego, żółtego i czerwonego. W głębi klatki schodowej były schody na piętro oraz wejście do owalnego salonu. Po prawej stronie na parterze znajdowała się duża sala balowa ze wspaniałym klasycystycznym kominkiem. Na piętrze po lewej stronie mieściła się biblioteka z kominkiem i dwa pokoje: dawny gabinet Czerskiego i jego sypialnia. Po prawej zaś stronie, nad salą balową, było pięć niedużych pokojów, dwa z nich w amfiladzie, a trzy z samodzielnym wejściem, z głównego korytarza i małego korytarzyka.